Moja lalkowa kuchnia w żadnym razie nie jest gotowa. Ani trochę. Ściany są niewykończone, drzwi nie mają framug, prowizoryczne mebelki wymagają malowania, klejenia i lakierowania. Albo (jak w przypadku kredensu) w ogóle ich jeszcze nie ma ;)
Ale było dzisiaj ładne światło...
Więc kilka fotek stanu niedoskonałego i mocno zabałaganionego. Motywy przewodnie - wiosna, słońce i (odrobinę) wspomnienie Świąt :)
Udało mi się ostatnio zdobyć kilka mosiężnych i miedzianych miniaturek. A nawet i porcelanowych - imbryczek stojący na szafce z lewej strony, idealnie 1:24, był (wraz z filiżanką 1:12) elementem wisiorka, który kupiłam za 3 zł na Allegro w dziale biżuterii. Nic dziwnego, że wzięłam od razu 2 sztuki ;)
Z postępów budowlanych - dorobiłam okap nad kuchnię. W rzeczywistości wygląda bardziej proporcjonalnie.
Widok na drugą stronę kuchni i baaardzo prowizoryczny, sztukowany stół ;)
Z okazji wiosny Hilda dorobiła się nowego fartucha. Został odebrany żeńskiemu królikowi SF (dołączonemu do lodówki).
Jak wiosna, to kwiaty. I jajka. Hmm... sadzone.
cdn.
Klimacik fantastyczny, jak w prawdziwej kuchni:) a ten szklany dzbanuszek z zatyczką to mi się bardzo podoba, szkoda, że takie szklane drobiazgi trudno zdobyć...
OdpowiedzUsuńUroczo i bardzo fajne zestawienia kolorów.:) Czekam na dalszy ciąg!:)
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki, Dziewczyny :)
OdpowiedzUsuńMagda - szklany dzbanuszek to fragment wisiorka kupionego lata temu w Jastarni (bursztyny ciągle są w środku). Ogólnie drobnego szkła szukałabym w (głównie internetowych) sklepach z biżuterią, czasem się pojawia.
Ewa - ciąg dalszy będzie na pewno, pomału nadchodzi czas na piętro :)
Pięknie:))) Taka miła, przytulna kuchnia.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
OdpowiedzUsuńUrocza kuchnia z klimatem. W miniaturach kuchnia to jeden z najfajniejszych tematów, bo mozliwości kombinowania jest po prostu milion, a juz zabawy z jedzeniem to "szał ciał'. Powodzenia w dalszych pracach.
OdpowiedzUsuńZ rozpędu przeczytałam wszystkie posty, lol. I jestem pod wrażeniem, domek zanosi się na fantastyczną sprawę, a jak pomyślę, że przerobiłaś go z tego okropieństwa różowego - pełen szacun. W temacie 1:24 jak na razie zaszalałam raz i zrobiłam salonik w pudełku po cygarach, bardziej się czuję w 1:12, aczkolwiek względy przestrzenne przemawiają za 1:24, hehe. Trzymam kciuki i do usłyszenia.
OdpowiedzUsuńWitaj i wielkie dzięki za miłe słowa :)
OdpowiedzUsuńJedzenie to na pewno temat, który wkrótce postaram się jakoś bardziej ugryźć, muszę tylko kupić więcej kolorów fimo ;)
No i 1:12 ciągle za mną chodzi, ale brak miejsca faktycznie jest poważną przeszkodą...
Już parę dni temu odpisałam, a właśnie widzę, że mi zjadło komentarz...
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa! I ciekawa jestem Twoich 1:24 (mnie z kolei coraz bardziej kusi większy format) :)
Es una cocina preciosa llena de maravillosos detalles, enhorabuena.
OdpowiedzUsuńbesitos ascension
Muchas gracias, Ascension!
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się miniaturki mosiężne stojące na kuchence, zwłaszcza czajniczek. Małe porcelanowe dzbanuszki i naczynia różnego rodzaju też są urocze. A Hilda dorobiła się wspaniałego fartuszka.
OdpowiedzUsuńKuchnia nabiera charakteru:-)
Bardzo dziękuję!
OdpowiedzUsuńMam chwilowy przestój w blogowaniu i domkowaniu, ale obiecuję, że już niedługo wrócę z czymś nowym :)
Mnie się tapety podobają, w kuchni i na klatce. :) Maleńkie to wszystko 1:24 wow. Drzwi do kibelka i sam kibelek super.
OdpowiedzUsuńWitaj, bardzo dziękuję za miłe słowa :) No fakt, wszystko u mnie maleńkie, chociaż chyba nie zawsze jest to dokładnie 1:24 - robię sporo wyjątków :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!