Może na początek należałoby powiedzieć, od czego się zaczęło. To znaczy, od czego zaczęło się teraz, bo zagłębianie się w mroki bardziej zamierzchłej przeszłości zajęłoby zbyt wiele miejsca (zresztą i na to przyjdzie czas).
Otóż - stoi sobie u mnie w dużym pokoju taki nieduży mebelek. Bardzo ładna i wiekowa szafka w kolorze granatowym. Jeszcze do niedawna oficjalnie funkcjonowała jako "domek". Na półeczkach, pracowicie (i nieudolnie) oklejonych tekstyliami rozmaitego pochodzenia (stara koszula w zielone paski, resztka kwiecistej tapicerki z fotela etc.) oraz drewnopodobnym linoleum, stały sobie gromadzone od niemal dwudziestu lat miniaturki. Mebelki w skali... powiedzmy, 1:24 (to też historia na osobnego posta) i drobne akcesoria (zazwyczaj - niestety - 1:12).
Zamieszkiwali te wnętrza hand made lalka Hilda oraz hand made lalek Pianista. Ona - 1:24 jak w pysk strzelił, on... trochę wyższy, chociaż los (ja?) skazał go na wieczne przyjmowanie postawy siedzącej. Podobnie jak pozostała zawartość szafki, co pewien czas budzili zachwyt moich przyjaciół i znajomych. Wyjmowani, otrzepywani z kurzu, z szacunkiem i ostrożnością obracani w dłoniach... wkrótce z powrotem lądowali na półce, gdzie spokojnie kontynuowali systematyczne zarastanie kurzem.
Jakieś półtora miesiąca temu, na fali porządkowania przestrzeni życiowej 1:1, stwierdziłam, że mam dosyć tego syfu i tych odstających szmat. I że ogólnie pora na rewolucję. Zwłaszcza że mebelek naprawdę jest ładny i zasłużył na lepszy los. Zerwałam obłażące tapety i okleiny, wyjęłam pilśniowe ścianki, wyrwałam pinezki. Całość wyczyściłam i zamieniłam w bardzo udaną szafkę na płyty CD.
Hildę, Lalka i cały ich dobytek zapakowałam do kartonowego pudła i wepchnęłam pod szafę.
Pewnie na tym by się skończyło, gdyby nie fakt, że zaczęłam odczuwać... niepokój. W sprawie tego pudła. No bo co - mam te wszystkie cudeńka, którym poświęciłam pół dzieciństwa i kawał pierwszej młodości, tak po prostu władować na pawlacz albo - nie daj Boże - do piwnicy?!
Trochę niechcący weszłam na allegro i zupełnym przypadkiem wpisałam hasło "domek dla lalek"(uzbroiwszy się uprzednio w centymetr). Nie moja wina, że niemal od razu znalazłam to, czego szukałam (hm, podobno niczego nie szukałam, cała sprawa miała być żartem).
Tak oto Hilda i Lalek stali się oficjalnymi właścicielami nowego domu, z którego nikt ich już nie wygoni. A ja sama wróciłam do zapomnianego hobby. I teraz im ten dom urządzę!
Stąd blog. W sieci niewiele jeszcze polskich miniaturzystów, ale obejrzałam istniejące blogi i jestem pod wrażeniem! Mam nadzieję, że fakt bycia "o połowę mniejszą" niż większość nie będzie przeszkodą w dołączeniu do polskiej społeczności domkowo-blogowej :) W razie czego wszystko da się podzielić przez dwa. Albo pomnożyć ;)
c.d.n.

Foto z etapu przeprowadzki. Z lewej strony pudełko po zapałkach (w środku kilka najdrobniejszych sprzętów) zupełnie przypadkiem służy jako wskaźnik skali.