niedziela, 24 grudnia 2017

Święta na Baker Street

John i Sherlock życzą Wesołych Świąt! Ja też :).



 Zdjęcia robione zimniokiem (a może nie tyle zimniokiem, co zimą po ćmoku), ale liczą się intencje, nieprawdaż :D.





czwartek, 23 listopada 2017

Nowości u Sherlocka

Trochę się pozmieniało przy Baker Street. Przede wszystkim - upgrade'owałam kominek. Ma teraz prawdziwe kafle (z tekturki malowanej wiśniowym lakierem do paznokci). I okucia - już nie z taśmy izolacyjnej, tylko z tłoczonego fimo. Przedstawia się tak:


Chyba jest teraz podobniejszy do oryginału:



Tak jak planowałam, zrobiłam też drugie podejście do taksydermii. Ulepiłam mumijkę nietoperza z fimo i pokryłam go flockiem, żeby był puchaty. To oficjalnie najmniejsza rzecz z fimo, jaką w życiu zrobiłam - nietoperz (bez skrzydeł) ma jakieś 5 mm długości. Jestę hardcorem.




Z fimo wyprodukowałam też  figurkę żołnierza Terakotowej Armii. Tu jeszcze w trakcie produkcji:



 A tu już na kominku, wypieczony i postarzony pastelami:



A potem przeszłam na drugą stronę sherlocznego pokoju i zrobiłam kufer z kufra. To znaczy ten po lewej (Hello Kitty) okleiłam skóropodobną tapetą, dałam trochę złotej farby i tak powstał ten po prawej.



A jednego mebelka nie zrobiłam, tylko kupiłam. Wiem, wstyd. Ale co poradzić, skoro natknęłam się na niemal idealną miniaturę mebla, który pojawia się na planie "Sherlocka"? Sami popatrzcie (fota po prawej - google maps)




To tak zwany barrister's shelf, czyli szafka prawnika, służąca do przechowywania akt. Dość szczególnie się ją otwiera - drzwiczki podnosi się do góry i wsuwa w mebel. I miniaturowa wersja ma tę opcję działającą :D


            
Na szafce telefon idealny - długo szukałam podobnego modelu, bo gdzie nie spojrzeć, albo smartfony, albo hard retro ebonity na korbkę. A potem znienacka natknęłam się na aukcję pewnego Brytyjczyka, który sprzedawał garść cudów w cenie całkiem reasonable - i ten telefon po prostu tam był.

Post chaotyczny jak niewiadomoco, ale tak ostatnio wygląda całe moje miniaturzenie. W każdym razie prace nad 221B postępują. W następnych odcinkach: lampa z lampy, stół z balsy, fotel za milion monet i jak zrobić bizonią czaszkę z biżu dla gota. Stay tuned.








środa, 21 czerwca 2017

Kable i rury





 


Czyli komputer podłączony i kaloryfer też. Poprzednio pokazywałam już monitor, ale komputeryzacja mieszkania studenckiego postępuje - jest klawiatura i pudło. Czyli kawałek plastiku (ściślej: fragment skrzydła samolotu) i drewniany klocek, oba oklejone printablami z sieci.





No ale żeby śmigało, to trzeba okablować.



Kablowanie in progress.

Tymczasem odsunięcie biurka od ściany ujawniło (jak to zwykle bywa) kurz, syf i inne dramaty.




Na przykład kaloryfer.




Wszystko podłączone, gra i bucy, można ciupać w Prince of Persia 2D. (No dobra, może nawet 3D, ale tego pierwszego, kanciastego)




 I podziwiać funkcjonalność kaloryfera.






c.d.n.

piątek, 21 kwietnia 2017

Zadomowienie

Studenckie życie nabiera rozmachu.



 Dziewczyny mają już szybę z deszczem i komputer z dupą.




No, powiedzmy - monitor z dupą (będący, nomen-omen, klockiem Duplo). Komputera jako takiego jeszcze nie ma, brakuje też klawiatury i myszy.


  

 Pod oknem będzie kaloryfer, na razie w robocie:


 


Nigdzie nie mogłam znaleźć gotowego kaloryfera w klimacie PRL, więc porwałam się na rękodzieło. Stwierdziłam, że nie ma sensu lepić całego ręcznie, bo jednak powtarzalność żeberek jest sprawą kluczową. Więc z modeliny zrobiłam jedno żeberko, o takie:


A potem z niego formę silikonową (polecam robienie form z mieszanki silikonu sanitarnego i mąki kartoflanej - szybko, tanio, dobre odzwierciedlenie detalu). Teraz mogę produkować kaloryfery hurtowo ;).

Całkiem gotowa  jest już półka na kosmetyki. Z przesłaniem:




Kącik kuchenny też z grubsza zagospodarowany:





W zasadzie pokój już prawie gotowy.


c.d.n.







sobota, 18 marca 2017

Studenckie życie



W ramach odpoczynku od Sherlocka - kolejny projekt z serii PRL. Roombox, nad którym pracuję już od dłuższego czasu, ale dopiero teraz porobiłam zdjęcia.




Większość mebelków wypatrzyłam na Allegro, na aukcji jednej z koleżanek miniaturzystek ;). Jak tylko zobaczyłam ten półkotapczan, te szafki bez drzwiczek i drzwiczki bez gałek, od razu wiedziałam, że muszę mieć ten zestaw, że wiem, co chcę z niego zrobić - pokój studencki! Taki we współdzielonym wynajętym mieszkaniu, którego właściciele od jakichś czterdziestu lat nie zmienili umeblowania.
Must have w takich wnętrzach to - oprócz peerelowskich mebli - wykładzina w kolorze błota (w świetlicy w podstawówce też taka była). W moim miniaturowym wnętrzu grana jest przez nabyty w Empiku kawał filcu w kolorze (hłe, hłe) "stare złoto".



Może tego nie widać na fotach (trochę jasne wyszły), ale ściana z kolei jest w popularnym kolorze jajecznym.
Są też "kontakty w niewłaściwych miejscach".




Stoliczek nocny ma fantastyczne podniszczenie - odciśnięte, a właściwie wżarte w plastik kółko. Nie wiem, jak powstało w rzeczywistości, w moim świecie studenci spalili poprzedni czajnik (a może to była grzałka używana niezgodnie z zasadami BHP?). Boombox i czajnik to gotowe miniaturki, które trochę podrasowałam - do obu dorobiłam przewody, magnetofon przemalowałam (był biały), dzbanek zyskał podstawę i pokrywkę z modeliny. 





Zbliżenie na biblioteczkę - księgozbiór na razie skromny, ale planuję więcej książek i wszelakich papierów.

 


Ma też być sporo jedzenia - studenci potrzebują energii. Jedną z pierwszych miniatur, jakie zrobiłam pod ten projekt, była pizza. Z oliwkami, pieczarkami i lekko już zaskorupiałym serem (pierwsze próby z Fimo liquid):





Widok ogólny. Więcej jedzenia, więcej naczyń, pizza zyskała karton:




W śmietniku ślady libacji, nad biurkiem tablica korkowa z korkowej podkładki pod kubek. W roli pinezek - łebki od szpilek:




Okno wymaga jeszcze wykończenia, będzie też kaloryfer pod parapetem. (Ponieważ nigdzie nie można kupić gotowych kaloryferów z epoki, zaczęłam dłubać własny, prace trwają).

Tutaj przypadkowo załapał się na zdjęcie karnisz, jeszcze niezamontowany. Oraz figmoludek, przybysz z Chin. Tylko pozuje - docelowo w pokoju mają mieszkać dziewczyny. Nie wiem jeszcze, co będą studiować ;).




I znów widok ogólny:






I mały update z kilkoma nowymi dodatkami:






Jedno wiem na pewno - będzie więcej bałaganu! ;)

c.d.n.



czwartek, 23 lutego 2017

Dwie Afryki i zasłona milczenia


Najnowszy, czwarty sezon Sherlocka BBC wywołał we mnie liczne silne i niekiedy sprzeczne emocje, z przewagą jednakowoż solidnego WTF. Naprawdę lubię ten serial (OK, zawsze miał swoje niedociągnięcia i nieraz wymagał zawieszenia niewiary, ale nigdy do tego stopnia), tym bardziej więc nieswojo się czułam, zwłaszcza po obejrzeniu odcinka nr 3. Podobała mi się gra aktorów i rozwój emocjonalny postaci, ale na litość, dlaczego fabuła musiała być aż tak durna?

Kota nie miała takich dylematów. Kocie nic nie przeszkadzało:


(No ale ona będzie oglądać WSZYSTKO, co się jej pokaże w telewizorze).

Ostatecznie uznałam, że należy spuścić zasłonę milczenia na cały ten sezon. Na Mary, która nie umie w przewracanie ludzi, na Johna przykutego do studni i Eurus-Holmes-Zdupy-Wziętą. Przypuśćmy, że to był tylko sen Sherlocka i że za jakieś trzy lata dostaniemy sezon 5, w którym wszystko wróci do normy, shall we?
Na odtrutkę obejrzałam sobie "Skandal w Belgravii". A potem, pokrzepiona na duszy i umyśle, zmontowałam Sherlockowi szafkę.



Tę szafkę. Piękny mebelek, na oko gdzieś z lat 60.-70. (te nóżki!).




Zdjęcie to zrzut ekranu z googlemapsowej wycieczki po 221B Baker Street. (Swoją drogą, jestem tą wycieczką zachwycona, genialny pomysł. Teraz mogę odwzorować mieszkanie Sherlocka w każdym szczególe - i pielęgnować własną obsesyjno-kompulsywność, bo skoro da się zrobić wszystko idealnie, to zapewne tak to zrobić powinnam.) 
Wprawdzie szafka z mapsów jest mocno zabałaganiona, ale nic to - grunt, że wreszcie mogłam  dokładnie obczaić jej kształt.

Moja własna szafka Sherloczna (minimalnie węższa od oryginału, a miało być perfekcyjnie, hmm...) powstała z plastikowego pudełka, które kupiłam za 3 złote w Tigerze.


 

Oraz z balsy.



Wnętrze oryginalnej szafki jest lustrzane, więc moją atrapę okleiłam cynfolią:




Balsowe części już pomalowane, schną.




Ostatni etap - dodatki. Urządzając wnętrze szafki, wzorowałam się na uporządkowanej wersji z sezonu pierwszego. Najbardziej pomocne zdjęcie, jakie znalazłam, pochodzi ze strony http://nixxie-fic.tumblr.com/ :


Starałam się ustawić wszystko mniej więcej podobnie, chociaż paru elementów jeszcze mi brakuje, a niektóre (m.in. mosiężne czajniczki) będą podmieniane na doskonalsze wersje.



Ryciny i tablice z grzybami to printable, dokładnie takie jak w serialu (jacyś dobrzy ludzie skądś je wzięli i wrzucili do internetu). Z rękodzieł własnych jest kilka książek i dwa wazoniki z fimo.
Wiatrak to gotowa miniaturka sprowadzona z Chin, przemalowałam go tylko na srebrno, bo pierwotnie wyglądał tak:


Jest jeszcze globus - element biżuteryjny, który pomalowałam częściowo na czarno, żeby upodobnić go do oryginału. Chociaż w zasadzie i tak jest podobny zupełnie do niczego (no, może trochę do globusa Polski) - został złożony z dwóch identycznych połówek, więc to jedyny na świecie globus z dwiema Afrykami. I Azjami. I całą resztą. Mam nadzieję, że Sherlockowi, biorąc pod uwagę jego wiedzę ogólną (np. w kwestii Układu Słonecznego), nie zrobi to różnicy.



Dolna szuflada ma uchwyty z fimo. I jest wysuwana (tak tylko mówię).

Tu trochę lepiej widać kształt boku:



Wkrótce pokażę szafkę w towarzystwie innych mebelków, ale to jeszcze za moment - kominek chwilowo przechodzi renowację :).