Mam już tapetę i boazerię w przedpokoju, mała toaleta doczekała się wykończonego frontu. Największym minusem pomieszczenia są w tej chwili schody - stan surowy. Na pewno będą miały balustradę, zastanawiam się też, na jaki kolor je pomalować. Chyba postawię na biały.
Ławeczka wciąż czeka na nóżkę.
A tu toaleta w zbliżeniu:
Sufitu na razie nie ma - planuję osobne oświetlenie ubikacji (biorąc pod uwagę wystrój wnętrza, chyba najlepsza będzie goła żarówka :D).
Przedpokój raz jeszcze - wieszak-półeczkę na płaszcze i kapelusze zrobiłam sama i jestem bardzo zadowolona z efektu. Cylinder z kolei ukradłam kominiarczykowi na patyku - był jakimś rodzajem ozdoby, nie mam pojęcia, czemu służącej - zapewne miał przynosić szczęście :)
W tle widać kuchnię i tuningowaną lodówkę od SF - temat na nowego, osobnego posta :)
środa, 23 marca 2011
wtorek, 15 marca 2011
Fimo - pierwsze starcie
Wiem, miałam pokazać, co nowego w domku... ale wnętrz jeszcze na razie nie będzie :)
Oglądając bloga Niuńki, a konkretnie tego posta, odczułam twórczą zazdrość ;) I stwierdziłam, że najwyższy już czas zaprzyjaźnić się z kostką białego fimo, którą kupiłam kilka tygodni temu. Z fimo jeszcze dotąd nie pracowałam, więc w tej kwestii - całkowity debiut. Nie sądziłam, ze będzie takie miękkie - modelowanie jest na pewno łatwiejsze, niż w przypadku modeliny, ale trudniej utrzymać formę przedmiotów przy doklejaniu kolejnych elementów. Mimo wszystko pierwsze starcie z fimo uznaję za dość udane :)
To dziwne coś z lewej strony to moje pierwsze podejście do miniaturowej żywności - biały ser :)
Jest jeszcze buteleczka (zapewne z mlekiem), chciałam sprawdzić, co w praktyce oznacza określenie "bezbarwne fimo". Szału nie ma.
Na komplet kawowy zdecydowałam się ze względów praktycznych - o ile porcelankę 1:12 da się jeszcze jakoś zdobyć, o tyle kupienie filiżanek 1:24 jest u nas w zasadzie niemożliwe.
Tak się przedstawia skala:
Elementy udało mi się upiec bez żadnych strat, ale odkryłam przy okazji kolejną wadę fimo - modelinę zawsze gotowałam, więc jeśli w trakcie lepienia coś się przybrudziło, gorąca woda załatwiała sprawę. Samo gorące powietrze już niestety nie ma właściwości czyszczących.
Na szczęście po ozdobieniu (naklejki do paznokci) i polakierowaniu wszystko wygląda w miarę dobrze.
Ser się specjalnie nie zmienił:
A tu skala raz jeszcze - moje miniaturki w towarzystwie elementów kupnego serwisu 1:12 (hmm, właśnie odkrywam, że roombox z Del Prado pilnie wymaga odkurzania):
:)
c.d.n.
Oglądając bloga Niuńki, a konkretnie tego posta, odczułam twórczą zazdrość ;) I stwierdziłam, że najwyższy już czas zaprzyjaźnić się z kostką białego fimo, którą kupiłam kilka tygodni temu. Z fimo jeszcze dotąd nie pracowałam, więc w tej kwestii - całkowity debiut. Nie sądziłam, ze będzie takie miękkie - modelowanie jest na pewno łatwiejsze, niż w przypadku modeliny, ale trudniej utrzymać formę przedmiotów przy doklejaniu kolejnych elementów. Mimo wszystko pierwsze starcie z fimo uznaję za dość udane :)
To dziwne coś z lewej strony to moje pierwsze podejście do miniaturowej żywności - biały ser :)
Jest jeszcze buteleczka (zapewne z mlekiem), chciałam sprawdzić, co w praktyce oznacza określenie "bezbarwne fimo". Szału nie ma.
Na komplet kawowy zdecydowałam się ze względów praktycznych - o ile porcelankę 1:12 da się jeszcze jakoś zdobyć, o tyle kupienie filiżanek 1:24 jest u nas w zasadzie niemożliwe.
Tak się przedstawia skala:
Elementy udało mi się upiec bez żadnych strat, ale odkryłam przy okazji kolejną wadę fimo - modelinę zawsze gotowałam, więc jeśli w trakcie lepienia coś się przybrudziło, gorąca woda załatwiała sprawę. Samo gorące powietrze już niestety nie ma właściwości czyszczących.
Na szczęście po ozdobieniu (naklejki do paznokci) i polakierowaniu wszystko wygląda w miarę dobrze.
Ser się specjalnie nie zmienił:
A tu skala raz jeszcze - moje miniaturki w towarzystwie elementów kupnego serwisu 1:12 (hmm, właśnie odkrywam, że roombox z Del Prado pilnie wymaga odkurzania):
:)
c.d.n.
niedziela, 13 marca 2011
Zdobycze wyjazdowe
Dawno mnie tu nie było - trochę przemieszczałam się po Polsce. Udało mi się nawet przywieźć z podróży kilka miniaturek, w rozmaitych skalach, więc do zastosowania w różnych przyszłych i obecnych projektach :)
Zdobycze z gór - beczułka do domku 1:24 (napis można odkleić), koszyk do jakiegoś 1:12.
A tu już antyki, z targu staroci na poznańskich Garbarach:
Cynowy samowarek, 1:12 (ze zdejmowaną pokrywką!):
Sprzedawczyni dorzuciła w prezencie porcelanowy kubeczek :)
A tutaj prawdziwy vintage, z którego upolowania jestem szczególnie dumna - piec z serii The Littles firmy Mattel, z 1980 roku.
To teoretycznie 1:24, ale do mojego obecnego projektu trochę za malutki (poza tym mam już piec kuchenny). Myślę, że świetnie się sprawdzi w mniejszej willi z puzzli 3D, o której już kiedyś pisałam.
Potraktujcie ten post jako rodzaj przerywnika, wkrótce pokażę, jak postępują prace nad domkiem :)
Zdobycze z gór - beczułka do domku 1:24 (napis można odkleić), koszyk do jakiegoś 1:12.
A tu już antyki, z targu staroci na poznańskich Garbarach:
Cynowy samowarek, 1:12 (ze zdejmowaną pokrywką!):
Sprzedawczyni dorzuciła w prezencie porcelanowy kubeczek :)
A tutaj prawdziwy vintage, z którego upolowania jestem szczególnie dumna - piec z serii The Littles firmy Mattel, z 1980 roku.
To teoretycznie 1:24, ale do mojego obecnego projektu trochę za malutki (poza tym mam już piec kuchenny). Myślę, że świetnie się sprawdzi w mniejszej willi z puzzli 3D, o której już kiedyś pisałam.
Potraktujcie ten post jako rodzaj przerywnika, wkrótce pokażę, jak postępują prace nad domkiem :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)