niedziela, 6 lutego 2011

Parkiet w jadalni

Jak już pisałam, ostatnio pracuję głównie nad podłogami (w końcu warto zacząć od podstaw). Tutaj parkiet w jadalni. Wychodzi na to, że podkładki pod talerze są nieustającym źródłem inspiracji i materiałów dla polskiej miniaturzystki :) Tak, ten parkiet to też podkładka pod talerz, tym razem drewniana. Zakupiona na wyprzedaży w sklepie wnętrzarskim, składała się z kwadratów i prostokątów połączonych żyłką. Kwadraty poszły do magazynu (może kiedyś będą ładną posadzką w jakimś projekcie 1:12), z prostokątów ułożyłam podłogę w jadalni. Jest dość wysoka (ok. 5 mm), ale za to równiutka i w pięknym kolorze. Niczego nie musiałam ciąć ani malować, parkiet układał się jak marzenie :)



Mebelki mam od wielu lat, ostatnio dorobiłam tylko tapicerkę do krzeseł (kto miał do czynienia z Del Prado, z łatwością rozpozna materiał ;) ).

A tu Hilda w jadalni:



Oczywiście, mebli w pokoju będzie więcej - kilka mam, na jeden czekam, kolejnego (najchętniej ładnego kredensu) poszukuję :)
Taca to pomalowane na biało okucie starej buteleczki po perfumach:



Wkrótce reszta podłóg - kuchenna już gotowa, teraz dłubię przy kafelkach do przedpokoju.
c.d.n.

5 komentarzy:

  1. Cudna podłoga! Też korsystam z wszystkiego co możemy dostać u nas w sklepach ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :) A z tym korzystaniem ze wszystkiego - trochę nie mamy wyjścia... Ale muszę przyznać, że ja nawet lubię tę partyzantkę. Gdybym mogła po prostu wejść do sklepu z miniaturami i kupić wszystko, od podłóg, przez poręcze do schodów aż po najdrobniejsze szczegóły wyposażenia - pewnie szybko by mi się znudziło :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie z kolei ta "partyzantka" czasami denerwuje... Chodzę i szukam po sklepach i robię coś z niczego);)ale i tak wszystkiego znaleźć nie mogę. Nie mam też odpowiednich narzędzi, by zrobić coś samodzielnie z drewna. Dlatego uważam, że jakieś jeden sklepik z miniaturami bardzo by się przydał, sprowadzanie zza granicy jest trochę kłopotliwe;) Tyle mojego zrzędzenia:D

    Podłoga fajnie wyszła, bardzo podoba mi się tapicerka na krzesłach:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tradycyjnie - dziękuję :)
    Ja generalnie lubię kombinować sama, niektóre moje miniaturki nigdy by nie powstały, gdybym mogła normalnie kupić to, czego szukałam (tak było np. z kuchnią, którą pokażę wkrótce). No i lubię polowania - zdobycie czegoś na allegro, targu staroci, w jakimś sklepiku z pamiątkami - zawsze poprawia mi humor.
    Ale za jeden sklep też bym się nie obraziła :) Przydałby się zwłaszcza w kwestii oświetlenia - same lampki mogę zrobić, ale elektryka trochę mnie przerasta ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Elektryka też by mnie przerosła, gdybym miała zabierać się za nią sama. Bez odpowiedniego zestawu raczej jedynym co by mi się udało osiągnąć byłoby zwarcie;)

    Tylko te polowania trochę mnie już męczą, ale z drugiej strony gdyby było mnóstwo sklepów z miniaturami i nie trzeba by było samemu kombinować, to jeden z moich domków zapewne nigdy by nie istniał (on w końcu też doczeka się przedstawienia na blogu);) Więc tutaj się z Tobą zgadzam;)

    OdpowiedzUsuń