Znowu zmiana skali i klimatu - wracam do Snape'a. Post będzie długi, szczegółowy i wieloobrazkowy ;)
Pamiętacie zamalowany farbą olejną stół? Odszorowanie go było trudniejsze, niż się spodziewałam. Skrobałam go w sumie trzy miesiące, kilkanaście minut co parę dni, ze sporymi przerwami (poważnie się obawiałam, że dłuższe działania groziłyby mi pylicą). Nożem, starym pilnikiem do paznokci i papierem ściernym różnej grubości. Pod warstwą białej farby odnalazłam warstwę niebieskiej, jeszcze trudniejszej do usunięcia. Miejscami wżarła się na amen i musiałam już nie tyle szlifować, ile strugać drewno. Tak wyglądał mebelek gdzieś w (drugiej) połowie akcji.
Moment, kiedy zaczęłam widzieć kolor drewna, a nawet poczułam (po tylu latach!) zapach sosny, należał do przyjemniejszych.
Efekt końcowy - po zabejcowaniu stołu na kolor dębu - przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Dokładnie o coś takiego mi chodziło! (Bardzo dziękuję za radę, żeby użyć lakierobejcy!)
Szczęśliwym trafem już jakiś czas temu nabyłam dwa mebelki w niemal identycznym kolorze. Oto jeden z nich:
Samowarkiem już się kiedyś chwaliłam, lejek też pokazywałam. Lupa (prawdziwa!) tkwiła w dłoni plastikowego ludka Playmobil, dołączonego do jakiejś gazetki dla dzieci. Wyjściowo była wściekle pomarańczowa, pomalowanie na srebrno chyba dobrze jej zrobiło :) Książki na górnej półce są mojej produkcji (okładki z papieru do scrapbookingu i skóry ze starych rękawiczek, okucia z naklejek do paznokci). Z kolei ta niżej, w tłoczonej skórzanej okładce, to jedna z najstarszych miniatur, jakie mam.
I aranżacja. Część rzeczy już pokazywałam. Kratkę na gąsior zrobiłam sama, butla obok zawiera złoto (sic!) w spirytusie, była dołączona do pierwszego numeru gazetki o kamieniach szlachetnych.

Znowu zabawy z fimo. Tym razem grzybki - muchomory i psylocybki :D
Wszystko pięknie-ładnie, tylko ciągle nie mam gdzie tych moich aranżacji ustawić - lochu jak nie było, tak nie ma. Waham się pomiędzy wieloma opcjami, od zrobienia wszystkiego samodzielnie (z drewna? tektury? cegieł?) po kupienie jakiegoś gotowego domku/szafki i dostosowanie go do moich potrzeb. Ale póki co - ciągle prowizorka.
Severus ma w dłoni grzybka, chociaż może nie bardzo to widać ;)
c.d.n.